Spieszmy się kochać ringstandy

Dzisiejszy dzień, tj. 16 stycznia 2017 r., przyniósł hiobową wieść na temat dalszych losów przynajmniej pięciu ringstandów, tj. dawnych niemieckich schronów bojowych, zachowanych przy kolejowej linii obwodowej. Vide tekst ze Stołka i zrzut kawałka:

Najbardziej w tym porusza, że z punktu widzenia byłego już, i całe szczęście, konserwatora zabytków ringstandy nie przedstawiają żadnej wartości. Tu, w tym momencie, jako komentarz cisną mi się na usta i klawiaturę wyłącznie słowa uznane powszechnie za niecenzuralne. Na szczęście nowy konserwator ma zdaje się odmienną opinię w tej kwestii, niemniej machina ruszyła. Inna sprawa, że rozłupanie takiego ringstanda to nie jest taka łatwa sprawa, w końcu chronić miały przed ogniem artyleryjskim.

O ringstandach pisałem już parokrotnie – więcej pod linkiem.

Przyjrzyjmy się zatem jednemu z tych ringstandów skazanych na zagładę a znajdującym się na Górczewskiej, w nasypie kolei obwodowej:

Tuż obok tego wiaduktu (za którym trwa teraz budowa metra), po prawej stronie (jadąc w stronę centrum) znajduje się ringstand.

Ot kawałek betonowego klocka, tyle że jak się na niego wejdzie, to widoczne stają się charakterystyczne kształty otworu strzelniczego i miejsca po prowadnicy na karabin maszynowy.

Obecnie – no cóż… Obraz nędzy i rozpaczy ale jest zachowany. Niszczenie takich obiektów uważam za barbarzyństwo, bez względu na to czy to jest obiekt niemiecki czy sowiecki czy jakikolwiek inny. Przydałoby się jednak wyeksponowanie, oczyszczenie i opisanie. No ale pewnie nie wszystko naraz.