Dzień z życia przewodnika

To był dzień… No dobra, półtora dnia. Zaczęło się we środę. Czekam sobie grzecznie na grupę przy pl. Wilsona, grupa się spóźnia (standard) a tu raptem… Na środku ulicy widzę faceta przy podniesionej masce samochodu. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, że z silnika buchał żywy ogień. No to szybciorem na 112 – nawet zbyt długo nie czekałem na połączenie, tyle że trwało chwilę zanim mnie przełączyli na straż pożarną. Cała rozmowa – 1:40. Kolejne 3 minuty czekania i przyjechała jednostka chłopaków ze szkoły pożarniczej. Szczęśliwie, nieszczęsny posiadacz auta, przy użyciu gaśnicy stłumił ogień ale chłopaki mu jeszcze trochę wody (?) do silnika wlali.

straz

Grupa spóźniła się na tyle, że straż zdążyła posprzątać, pozamiatać, odjechać. Stracili fajne widowisko.

Potem było lepiej, wielkomiejsko. Dzieciaki były z Cięciny koło Węgierskiej Górki – czyli kawałek na południe za Żywcem. Najwiekszą atrakcją dla nich było wielkie miasto. A więc przejazd metrem no i stadion narodowy. Tu się okazało, że mieliśmy trochę farta. Otóż zarezerwowanie teraz dla grupy zwiedzania stadionu jest marzeniem ściętej głowy, no chyba że znajdzie się sposób. A sposób jest taki, że w ciągu dnia ileś tras jest zarezerwowanych dla indywidualnych gości a jeśli nikt się nie zjawi to wpuszczają wtedy grupę. Trzeba tylko się wstrzelić.

Dzień następny miał się zacząć od Belwederu. Mieliśmy tam być 9:30 bo przed 10-tą mieliśmy wejść do środka. Dojeżdżamy, jesteśmy na czas i zaczynają się schody. Otóż ksiądz – główny organizator wycieczki – stwierdził: wie pan co, ale ja właściwie to nie wiem czy nam chodziło o Belweder czy o pałac prezydencki, bo dla nas tam daleko to jest to samo. Zaczęło się nerwowe dzwonienie i rzeczywiście, okazało się że Belweder = pałac prezydencki. No to szybka akcja, ściągnięcie autobusu, przejazd i frrru. Akcja ostatecznie zakończona pełnym sukcesem.

okraglystol

W pałacu na dzień dobry mamy okrągły stół. Tak ten od tego Okrągłego Stołu. Teraz jest ustawiony na stałe, tuż przy wejściu. dalej standardowa trasa zwiedzania przez poszczególne pomieszczenia, z Salą Kolumnową – czyli tą najbardziej znaną z TV włącznie.

palac01

Następnie pędzikiem pomknęliśmy do budynku sejmu, gdzie miał czekać poseł pochodzący z terenu z którego była grupa. Posła nie było, był za to pracownik klubu poselskiego, ale były poseł. Pan były poseł wywodzi się z trzyliterowej partii z „i” w środku co przełożyło sie na całą narrację o propagandowej wręcz wymowie. Ale oprowadzanie przez (byłego) posła ma swoje plusy dodatnie, bowiem poszliśmy przez miejsca, gdzie zwykła trasa zwiedzania sejmu nie prowadzi.

sejm03

I tak zaczęliśmy od imprezowni tfu! hotelu sejmowego. Tam się nie wchodzi, to jest generalnie prywatna przestrzeń. Warto było zajrzeć i zobaczyć to miejsce, gdzie tylko wybrańcy narodu mają dostęp.

sejm01

Potem już było standardowo, ale była też niespodzianka, mianowicie pan (były) poseł zaprowadził nas do sarkofagu upss sali konferencyjnej przed gabinetem szefa klubu parlamentarnego wspomnianej wcześniej partii. Dlaczego sarkofag? Ano spójrzcie sami na poniższy collage. Chyba nie wymaga komentarza?

sarkofag

A ile się nasłuchaliśmy o wartościach, o tym kto ma moralne prawo być w sejmie a kto nie, przez kilka minut kilka razy przeszliśmy przez gloryfikację Przemysława Gosiewskiego, była mowa o zamachu – tak TYM zamachu. Propaganda była na tyle nachalna, że gimnazjalni trzecioklasiści spod Żywca mieli już jej dosyć :-/ A zobaczenie sarkofagu to też ciekawe doświadczenie. Przy okazji natknęliśmy się na prawdziwego ministra  – Andrzeja Halickiego. Miło było spotkać kolegę z jeszcze SGPiSowskiego NZS, który zrobił dużą polityczną karierę i zamienić kilka słów.

Na koniec jeszcze jeden obiekt, który jest niedostępny dla zwiedzających: kaplica sejmowa.

sejm05

Prosto z sejmu biegiem do MPW. I tu kolejny sposób jak zrobić coś niemożliwego: otóż w związku z brakiem miejsc, ksiądz na rympał wysłał maila do dyrekcji MPW, że jest księdzem, że przyjeżdża z daleka z grupą dzieci i czy dałoby radę wejść. Zadziałało. Termin się znalazł. Przy wejściu jak zawsze miłe inaczej zderzenie z czarnymi koszulami a poza tym to wszystko OK.

Na tym praktycznie dzień z grupą się zakończył. Tą grupą – bo wieczorem miałem jeszcze wycieczkę kursową po Zamku Królewskim ale to temat na odrębną opowieść.

=========

Kurs przewodników po Warszawie – nowa edycja, start 13 maja 2015 r.

Szczegóły: www.kursprzewodnicki.pl